Rząd PiS planuje obniżenie limitu dla transakcji gotówkowych czterokrotnie z 15 tys. euro do 15 tys. zł. Zmiany miałyby wejść w życie już 1 stycznia 2017 roku. Pretekstem jest walka z szarą strefą i przestępczością, faktycznym celem kontrola przepływu pieniędzy w gospodarce, a także wiedza, który obywatel, ile ma pieniędzy.
Ministerstwo finansów przekonuje, że nowe przepisy współgrają z analogicznymi zarządzeniami, które są wprowadzane w życie także w pozostałych krajach Unii Europejskiej. To bez wątpienia racja, gdyż na całym świecie rządy podejmują coraz bardziej agresywną walkę z gotówką, która charakteryzuje się tym, iż stanowi najłatwiej dostępne narzędzie do walki z uciskiem fiskalnym. Władza, która obiecywała „dobrą zmianę” równa więc niestety w tym aspekcie do szeregu, który tworzą inne państwa działające wbrew logice wolności gospodarczej.
Pozory walki z szarą strefą
Pozornie moglibyśmy być nawet rządowi Beaty Szydło wdzięczni za to, że nie zamierza jeszcze bardziej obniżyć limitu transakcji bezgotówkowych. W krajach o wiele zamożniejszych od Polski, takich jak np. Francja, czy Hiszpania limity te wynoszą odpowiednio 3 i 2,5 tys. euro. Pod każdą długością i szerokością geograficzną uzasadnienie dla wprowadzania tego typu limitów jest zawsze to samo: państwo chce walczyć z szarą strefą. Oprócz przeciwdziałania ukrywaniu dochodów ministerstwo jako powód wprowadzenia w życie nowych przepisów podało także… walkę z terroryzmem. Ograniczenia w transakcjach bezgotówkowych są niestety jednak skazane na to, aby przynieść rezultaty skrajnie przeciwne do zamierzonych. Przedsiębiorcy nie zrezygnują przecież z transakcji gotówkowych tylko dlatego, że nakazuje tak ustawa. Doprowadzi to jedynie do tego, że wzajemne rozliczenia między podmiotami gospodarczymi będą w jeszcze mniejszym stopniu odzwierciedlone fakturami. Przepis, który w założeniu ma ograniczyć szarą strefę, tak naprawdę przyczyni się jedynie do jej zwiększenia, choćby ze względu na samą uciążliwość dokonywania przelewów oraz koszty z tym związane. Propozycja Ministerstwa Finansów kierowanego przez Pawła Szałamachę dziwi tym bardziej, iż Prawo i Sprawiedliwość przedstawiało się w trakcie kampanii wyborczej jako obrońca małych i średnich przedsiębiorstw oraz zapowiadało twardy kurs wobec obcego, wielkiego kapitału. Jeżeli, jak się twierdzi, z Polski wyprowadza się miliardy złotych, to na pewno nie dzieje się tak przy pomocy transakcji bezgotówkowych. Ograniczenia wspomnianego limitu nie da się w żaden sposób wpisać w strategię walki z zagranicznym kapitałem. Kwestionowane przez Prawo i Sprawiedliwość wyprowadzanie zysków za granicę, odbywa przecież przy pomocy całkowicie legalnych transferów bankowych.